Aktualnie
w niemieckim landzie Hesji, w największym Sądzie Rejonowym we
Frankfurcie, jest pisana nowa historia niemieckiej jurysdykcji.
Późnym
latem 2012 roku rozpoczęto proces o zniesławienie przeciwko
lekarzowi z Frankfurtu pochodzenia żydowskiego. W sprawę
zaangażowane jest obecnie nie tylko ministerstwo sprawiedliwości
Hesji, ale również i scena polityczna landu w osobie kandydata SPD
do wyboru władz lokalnych w związku z nadchodzącymi wyborami do
Bundestagu 22 września 2013 - sędziego Manfreda Gönscha, będącego
jednocześnie głównym Sędzią Składu Sądu Rejonowego we
Frankfurcie.
Dr
Adam Poznański, oskarżony lekarz z Frankfurtu, wyraził parę
krytycznych opinii w socjalnych grupach internetowych oraz na swoim
blogu o – jego zdaniem - nader podejrzanym akcjonizmie pewnej
nauczycielki muzyki z Rheinlandu. Owa Irene W. polemizowała w
internecie jako żydowski głos w sposób szczególnie agresywny
przeciwko Izraelowi jako państwu. Jej sojusznikiem i współagitatorem
jest członek Bundestagu z ramienia CDU z Münster - Ruprecht
Polenz, który jest zarówno Przewodniczącym Komisji Radia i
Telewizji ZDF (drugi państwowy program telewizyjny) oraz
Przewodniczącym Komitetu do Spraw Zagranicznych rządu. I tak razem
z innymi kandydatami o podobnych poglądach, obydwoje zaangażowali
się w utrzymanie waldorfowskiego przedszkola w Izraelu,
oświadczając, że stanowi ono wkład w proces pokojowy na Bliskim
Wschodzie. W tym celu nauczycielka muzyki - Irene W., założyła też
niemiecką organizację charytatywną, mającą zbierać pieniądze
na ten cel.
Ruprecht Polenz, CDU-MdB CC BY 2.0 DE From: Bundestagsbüro Ruprecht Polenz |
Przebranej
Żydówce zawsze wypada krytykować Izrael
Ponieważ
naszemu lekarzowi, który jest Żydem i Izraelczykiem, który nie
tylko solidaryzuje się ze swoim narodem oraz jego krajem, ale i
bezustannie walczy o jego równouprawnienie na świecie, „wpadło w
oko” parę biograficznych nieścisłości owej nauczycielki i
poetki - Irene W. Był to początek werbalnej potyczki z powódką
na łamach socjalnych sieci. Muzykantka znad Renu - Irene W.
twierdziła uparcie, że jest Żydówką, a jej śp. ojciec był
bardzo religijny i służył rabinowi jako doradca. Okres wojny
przeżył na uchodźstwie w Anglii, a jej matka była w obozie
koncentracyjnym w Auschwitz. Sama W. również żyła jakiś czas w
Izraelu, służyła w wojsku izraelskim, walczyła na froncie w
wojnie z Libanem, a dziś uznaje się za liberalną Żydówkę i
antysyjonistkę, co ją szczególnie wyróżnia i kwalifikuje do
zabierania głosu i angażowania się w pokój na Bliskim Wschodzie.
Wszystko to miało się szybko okazać jednym perfidnym kłamstwem.
Żadne z jej zmarłych rodziców nie było Żydem, a więc i ona sama
też nie mogła zaliczać się do tego narodu, poza tym nigdy
oficjalnie nie przeszła konwersji na judaizm. W żadnej żydowskiej
gminie nie figurowała jako jej członkini.
Polenz
i „Żydówka” na pokaz
3
grudnia 2011 roku, na własnej stronie Facebook'owej, Ruprecht Polenz
rozpoczął oficjalną personalną kampanię przeciwko żydowskiemu
lekarzowi jak i innym osobom. Inicjały lekarza zastąpiono jego
pełnym imieniem i nazwiskiem, co stanowiło realne zagrożenie dla
niego i jego rodziny, gdyż Polenz jest znaną osobowością w
kręgach arabsko-terrorystycznych i masowo odwiedzany na Facebook'u.
Dyskusje zaczęły nabierać coraz ostrzejszego tonu. Wielu krytyków
Irene W. doznało werbalnych ataków i cenzury ze strony Polenza,
często kończących się kompletnym wykluczeniem z udziału w
rozmowach. Z tego też okresu pochodzą zwroty lekarza z Frankfurtu,
które pociągnęły za sobą skargę poetki W. oraz Ruprechta
Polenza przeciwko interniście doktorowi Poznańskiemu. Jeszcze
cztery tygodnie temu doktor Poznański odnosił się w swoich
komentarzach wyłącznie do powódki W., a przy takim stanie rzeczy
zmuszony został do riposty w kierunku Ruprechta P.
Irena Wachendorff at a reading in the former synagogue in Ahrweiler (Rhineland-Palatinate) From: Irena Wachendorff |
29
października 2012 prokurator Höra, wniosła do sądu rejonowego
skargę zawierającą siedem punktów oskarżenia, które objęły
łącznie 60 przypadków domniemanego zniesławienia. Dla zwrócenia
uwagi na rozmiar, który ta sprawa w międzyczasie przybrała,
zdradzimy w tym momencie, że do dnia dzisiejszego ten proces „o
zniesławienie“ wg § 185 StGB (niemiecki kodeks karny) i § 186
StGB po trzech dniach rozprawy na przełomie 29.04.13 i 14.05.13
jeszcze nie został zakończony. Prokuratura sama w międzyczasie
wycofała 5 z 7 punktów oskarżenia za pomocą tajemnego triku
prawnego. Na dodatek akta oskarżenia Ruprechta Polenza zniknęły z
prokuratury w niewytłumaczalny sposób.
Świadek
została z powodu załamania psychicznego, widocznego wyłącznie
sędziemu, zwolniona z przesłuchania – pomimo że obrona nie była
gotowa z postawieniem wszystkich swoich pytań i temu zwolnieniu
protestowała. W ogóle przewodniczący składu sędziowskiego, który
w międzyczasie przeszedł na emeryturę, odrzucił niemal wszystkie
wnioski obrony jako bezpodstawne. Oskarżonemu odebrał prawo
zabierania głosu podczas procesu; na pytanie oskarżonego: dlaczego
sędzia sam komentuje zeznania pani świadek i tym samym jej w
zeznawaniu przeszkadza, zamiast odpowiedzi sędziego, z publiki
wydobył się agresywny okrzyk nieznanego słuchacza w kierunku
oskarżonego żydowskiego lekarza: „Stul pysk!” po czym zagroził
mu pobiciem.
Tyle
na wstępie. Dla uzupełnienia informacji: w międzyczasie napłynęły
skargi przeciwko sędziemu, prokuratorowi, posłowi z ramienia CDU
Polenzowi i świadek W., ponadto poszła skarga do komitetu
dyscyplinarnego i do ministerstwa sprawiedliwości na dwóch sędziów
i dwóch prokuratorów oraz skarga do Prokuratury Naczelnej w
Karlsruhe przeciw Ruprechtowi Polenzowi o domniemaną zdradę stanu
i popieranie organizacji terrorystycznych. Tym samym wspominana
nauczycielka muzyki W. została oskarżona o nadużycie podatkowe za
domniemaną defraudację składek pieniężnych (nieopodatkowane
składki zostały prawdopodobnie odprowadzone za granicę).
Prowokacje
sędziego w osobie własnej
Pierwszy
dzień rozprawy, 29 kwietnia 2013 rozpoczął się nieco opornie,
ponieważ sędzia Biernath postanowił jednak zabronić oskarżonemu
używania sprzętu technicznego, który miał mu pomóc w jego
obronie (laptop, projektor, cytaty z internetu, wycinki istotnych dla
sprawy filmów z YT, etc.), w związku z czym oskarżony został
zmuszony do zmiany koncepcji swojej obrony. Dopiero po przerwie
obiadowej, czyli trzy godziny później, powołana została jako
pierwszy świadek, wspomniana nauczycielka muzyki z Remagen, pani W.
Ku ogólnemu zdziwieniu i rozczarowaniu, sędzia Biernath nie
dopuścił kluczowego pytania, które jednakże ściśle związane
było (i jest) z oskarżeniem, czy świadek W. jest w końcu Żydówką,
czy nie? Gdyby ona nie była Żydówką, nie byłoby to ani obrazą
ani zniesławieniem nazwać ją „przebraną Żydówką” (oryg.
„Kostümjüdin”) - ot bujna fantazja, która wykreowała ją na
Żydówkę ze szpiku i kości. Jej jedynymi „dowodami” były: po
pierwsze - stare zdjęcie, na którym uczennica W. ma łańcuszek z
gwiazdą Davida, a po drugie - podpis nauczyciela, który
poświadczył, że świadek W. sama twierdziła iż ma ona żydowskie
korzenie. Te „dokumenty” przeszłości były, nawet temu
sprzyjającemu jej sędziemu, nieco podejrzane.
Prokurator
na „ty” z oskarżonym
Ale
na tym nie koniec z przygodami i niedociągnięciami w tym procesie.
Oskarżonemu parokrotnie grożono wyprowadzeniem z sali do celi za
obrazę sądu, widzów pytano dlaczego robią notatki, z kolei na
pytania obrony skierowane do świadka odpowiadał sam sędzia. Inną,
szczególną ciekawostką tej rozprawy, przypominającą prawdziwy
smakołyk, który wszystkich obecnych doprowadzi niemal do ekstazy,
było „tykanie” oskarżonego przez prokuratora, za co tenże
przeprosił dopiero po parokrotnej interwencji samego sędziego. Na
koniec dnia zapowiedziano ciąg dalszy. Drugi dzień rozprawy 2 maja
2013 nie ruszył jej ani o centymetr w kierunku rozwiązania
problemu.
14
maja 2013 roku to trzeci dzień rozprawy – w Dniu Niepodległości
Izraela (14.05.1948), co ze szczególnym wyróżnieniem podkreślił
oskarżony Poznański, zakończył się skandalem. Z jednej strony
obrona zarzuciła sędziemu rozmowy sądu ze świadkiem i jej
wsparciem podczas przerwy, a z drugiej strony - oskarżonemu
odmówiono prawa do głosu, co automatycznie doprowadziło do
następnych skarg o stronniczość sędziego, które... natychmiast
zostały odrzucone. Rezultatem była zabawa w „głuchy telefon”
trwająca następnych parę godzin: pytania oskarżonego do świadek
W. musiały być najpierw kierowane do obrony, która dopiero
przekazywała je dalej.
Świadek
Wachendorff przyznaje się do kłamstw
Po
przerwie obiadowej pani W. została, pomimo protestu obrony, która
nie wyczerpała przygotowanych dla niej pytań, zwolniona z obowiązku
uczestniczenia w rozprawie jako świadek, niejako z powodu załamania
psychicznego, który zdiagnozował sam sędzia Biernath. Należy
nadmienić jednakże, że świadek W. przyznała się do wszystkich
swoich kłamstw związanych z własnym pochodzeniem żydowskim.
Sędzia Biernath postawił wniosek o zbadanie umysłowej
poczytalności oskarżonego, nie będącego niejako w stanie bycia
odpowiedzialnym za swoje słowa.
W
tym właśnie momencie na scenę wkroczył ów nieznany krzykacz z
sali, który obrażając sam sąd, ryknął w kierunku doktora
Poznańskiego „Stul pysk!” i prowokował go dalej, niemal
zapraszając do bójki na korytarzu sądu. Ten, do tego momentu
nieznany krzykacz, okazał się kolegą po fachu sędziego i
przewodniczącego składu sądu - sędziego Biernatha oraz kandydatem
do parlamentu Hesji z ramienia SPD, Manfred Gönsch. Ponieważ ani
sędzia Biernath ani prokurator nie zareagowali na te agresywne
prowokacje, w sali zapanowała najpierw ogólna konsternacja, a potem
zakiełkowało podejrzenie, że ta prowokacja została być może z
przewodniczącym składu zainscenizowana, gdyż pamiętano, że
podczas przerwy widziano sędziego i prokuratora rozmawiających z
Manfredem Gönschem.
Sprawa
jest w chwili obecnej ze strony prawodawstwa w ślepym zaułku, gdyż
przerwanie procesu, według niemieckiego prawa karnego, jest możliwe
jedynie na trzy tygodnie, które jak widać już dawno minęły.
Sędzia Biernath jest na emeryturze, powołany rzeczoznawca do
orzeczenia o niepoczytalności oskarżonego nigdy się nie zjawił.
Wszystko wskazuje na to, ze ta w rzeczy samej absurdalna sprawa
jeszcze raz musiałaby zostać wznowiona. Dla prokuratora lepiej by
było sprawę od razu umorzyć albo samemu wnieść wniosek u
uniewinnienie. Jednakże szkodę, jaką w tym przypadku poniosła
frankfurcka jurysdykcja, jest nie do powetowania. Być może też na
zawsze pozostanie tajemnicą, dlaczego prokuratura wniosła
oskarżenie przeciwko autentycznemu żydowskiemu lekarzowi, poparte
udokumentowanymi kłamstwami (będącymi podstawą oskarżenia!) o
żydowskim pochodzeniu świadek W., i to w imieniu narodu
niemieckiego.
© Kay Lorey 24.08.2013 / Tłumaczenie z niemieckiego Elwira Kubisa
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen