Seiten

Dienstag, 10. September 2013

Rozprawa w ślepym zaułku

Aktualnie w niemieckim landzie Hesji, w największym Sądzie Rejonowym we Frankfurcie, jest pisana nowa historia niemieckiej jurysdykcji.
Późnym latem 2012 roku rozpoczęto proces o zniesławienie przeciwko lekarzowi z Frankfurtu pochodzenia żydowskiego. W sprawę zaangażowane jest obecnie nie tylko ministerstwo sprawiedliwości Hesji, ale również i scena polityczna landu w osobie kandydata SPD do wyboru władz lokalnych w związku z nadchodzącymi wyborami do Bundestagu 22 września 2013 - sędziego Manfreda Gönscha, będącego jednocześnie głównym Sędzią Składu Sądu Rejonowego we Frankfurcie.

Dr Adam Poznański, oskarżony lekarz z Frankfurtu, wyraził parę krytycznych opinii w socjalnych grupach internetowych oraz na swoim blogu o – jego zdaniem - nader podejrzanym akcjonizmie pewnej nauczycielki muzyki z Rheinlandu. Owa Irene W. polemizowała w internecie jako żydowski głos w sposób szczególnie agresywny przeciwko Izraelowi jako państwu. Jej sojusznikiem i współagitatorem jest członek Bundestagu z ramienia CDU z Münster - Ruprecht Polenz, który jest zarówno Przewodniczącym Komisji Radia i Telewizji ZDF (drugi państwowy program telewizyjny) oraz Przewodniczącym Komitetu do Spraw Zagranicznych rządu. I tak razem z innymi kandydatami o podobnych poglądach, obydwoje zaangażowali się w utrzymanie waldorfowskiego przedszkola w Izraelu, oświadczając, że stanowi ono wkład w proces pokojowy na Bliskim Wschodzie. W tym celu nauczycielka muzyki - Irene W., założyła też niemiecką organizację charytatywną, mającą zbierać pieniądze na ten cel.


 Ruprecht Polenz, CDU-MdB  CC BY 2.0 DE
From: Bundestagsbüro Ruprecht Polenz
 


Przebranej Żydówce zawsze wypada krytykować Izrael

Ponieważ naszemu lekarzowi, który jest Żydem i Izraelczykiem, który nie tylko solidaryzuje się ze swoim narodem oraz jego krajem, ale i bezustannie walczy o jego równouprawnienie na świecie, „wpadło w oko” parę biograficznych nieścisłości owej nauczycielki i poetki - Irene W. Był to początek werbalnej potyczki z powódką na łamach socjalnych sieci. Muzykantka znad Renu - Irene W. twierdziła uparcie, że jest Żydówką, a jej śp. ojciec był bardzo religijny i służył rabinowi jako doradca. Okres wojny przeżył na uchodźstwie w Anglii, a jej matka była w obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Sama W. również żyła jakiś czas w Izraelu, służyła w wojsku izraelskim, walczyła na froncie w wojnie z Libanem, a dziś uznaje się za liberalną Żydówkę i antysyjonistkę, co ją szczególnie wyróżnia i kwalifikuje do zabierania głosu i angażowania się w pokój na Bliskim Wschodzie. Wszystko to miało się szybko okazać jednym perfidnym kłamstwem. Żadne z jej zmarłych rodziców nie było Żydem, a więc i ona sama też nie mogła zaliczać się do tego narodu, poza tym nigdy oficjalnie nie przeszła konwersji na judaizm. W żadnej żydowskiej gminie nie figurowała jako jej członkini.



Polenz i „Żydówka” na pokaz

3 grudnia 2011 roku, na własnej stronie Facebook'owej, Ruprecht Polenz rozpoczął oficjalną personalną kampanię przeciwko żydowskiemu lekarzowi jak i innym osobom. Inicjały lekarza zastąpiono jego pełnym imieniem i nazwiskiem, co stanowiło realne zagrożenie dla niego i jego rodziny, gdyż Polenz jest znaną osobowością w kręgach arabsko-terrorystycznych i masowo odwiedzany na Facebook'u. Dyskusje zaczęły nabierać coraz ostrzejszego tonu. Wielu krytyków Irene W. doznało werbalnych ataków i cenzury ze strony Polenza, często kończących się kompletnym wykluczeniem z udziału w rozmowach. Z tego też okresu pochodzą zwroty lekarza z Frankfurtu, które pociągnęły za sobą skargę poetki W. oraz Ruprechta Polenza przeciwko interniście doktorowi Poznańskiemu. Jeszcze cztery tygodnie temu doktor Poznański odnosił się w swoich komentarzach wyłącznie do powódki W., a przy takim stanie rzeczy zmuszony został do riposty w kierunku Ruprechta P.


Irena Wachendorff at a reading in the former synagogue in Ahrweiler (Rhineland-Palatinate)
From: Irena Wachendorff
 

29 października 2012 prokurator Höra, wniosła do sądu rejonowego skargę zawierającą siedem punktów oskarżenia, które objęły łącznie 60 przypadków domniemanego zniesławienia. Dla zwrócenia uwagi na rozmiar, który ta sprawa w międzyczasie przybrała, zdradzimy w tym momencie, że do dnia dzisiejszego ten proces „o zniesławienie“ wg § 185 StGB (niemiecki kodeks karny) i § 186 StGB po trzech dniach rozprawy na przełomie 29.04.13 i 14.05.13 jeszcze nie został zakończony. Prokuratura sama w międzyczasie wycofała 5 z 7 punktów oskarżenia za pomocą tajemnego triku prawnego. Na dodatek akta oskarżenia Ruprechta Polenza zniknęły z prokuratury w niewytłumaczalny sposób.

Świadek została z powodu załamania psychicznego, widocznego wyłącznie sędziemu, zwolniona z przesłuchania – pomimo że obrona nie była gotowa z postawieniem wszystkich swoich pytań i temu zwolnieniu protestowała. W ogóle przewodniczący składu sędziowskiego, który w międzyczasie przeszedł na emeryturę, odrzucił niemal wszystkie wnioski obrony jako bezpodstawne. Oskarżonemu odebrał prawo zabierania głosu podczas procesu; na pytanie oskarżonego: dlaczego sędzia sam komentuje zeznania pani świadek i tym samym jej w zeznawaniu przeszkadza, zamiast odpowiedzi sędziego, z publiki wydobył się agresywny okrzyk nieznanego słuchacza w kierunku oskarżonego żydowskiego lekarza: „Stul pysk!” po czym zagroził mu pobiciem.

Tyle na wstępie. Dla uzupełnienia informacji: w międzyczasie napłynęły skargi przeciwko sędziemu, prokuratorowi, posłowi z ramienia CDU Polenzowi i świadek W., ponadto poszła skarga do komitetu dyscyplinarnego i do ministerstwa sprawiedliwości na dwóch sędziów i dwóch prokuratorów oraz skarga do Prokuratury Naczelnej w Karlsruhe przeciw Ruprechtowi Polenzowi o domniemaną zdradę stanu i popieranie organizacji terrorystycznych. Tym samym wspominana nauczycielka muzyki W. została oskarżona o nadużycie podatkowe za domniemaną defraudację składek pieniężnych (nieopodatkowane składki zostały prawdopodobnie odprowadzone za granicę).



Prowokacje sędziego w osobie własnej

Pierwszy dzień rozprawy, 29 kwietnia 2013 rozpoczął się nieco opornie, ponieważ sędzia Biernath postanowił jednak zabronić oskarżonemu używania sprzętu technicznego, który miał mu pomóc w jego obronie (laptop, projektor, cytaty z internetu, wycinki istotnych dla sprawy filmów z YT, etc.), w związku z czym oskarżony został zmuszony do zmiany koncepcji swojej obrony. Dopiero po przerwie obiadowej, czyli trzy godziny później, powołana została jako pierwszy świadek, wspomniana nauczycielka muzyki z Remagen, pani W. Ku ogólnemu zdziwieniu i rozczarowaniu, sędzia Biernath nie dopuścił kluczowego pytania, które jednakże ściśle związane było (i jest) z oskarżeniem, czy świadek W. jest w końcu Żydówką, czy nie? Gdyby ona nie była Żydówką, nie byłoby to ani obrazą ani zniesławieniem nazwać ją „przebraną Żydówką” (oryg. „Kostümjüdin”) - ot bujna fantazja, która wykreowała ją na Żydówkę ze szpiku i kości. Jej jedynymi „dowodami” były: po pierwsze - stare zdjęcie, na którym uczennica W. ma łańcuszek z gwiazdą Davida, a po drugie - podpis nauczyciela, który poświadczył, że świadek W. sama twierdziła iż ma ona żydowskie korzenie. Te „dokumenty” przeszłości były, nawet temu sprzyjającemu jej sędziemu, nieco podejrzane.



Prokurator na „ty” z oskarżonym

Ale na tym nie koniec z przygodami i niedociągnięciami w tym procesie. Oskarżonemu parokrotnie grożono wyprowadzeniem z sali do celi za obrazę sądu, widzów pytano dlaczego robią notatki, z kolei na pytania obrony skierowane do świadka odpowiadał sam sędzia. Inną, szczególną ciekawostką tej rozprawy, przypominającą prawdziwy smakołyk, który wszystkich obecnych doprowadzi niemal do ekstazy, było „tykanie” oskarżonego przez prokuratora, za co tenże przeprosił dopiero po parokrotnej interwencji samego sędziego. Na koniec dnia zapowiedziano ciąg dalszy. Drugi dzień rozprawy 2 maja 2013 nie ruszył jej ani o centymetr w kierunku rozwiązania problemu.

14 maja 2013 roku to trzeci dzień rozprawy – w Dniu Niepodległości Izraela (14.05.1948), co ze szczególnym wyróżnieniem podkreślił oskarżony Poznański, zakończył się skandalem. Z jednej strony obrona zarzuciła sędziemu rozmowy sądu ze świadkiem i jej wsparciem podczas przerwy, a z drugiej strony - oskarżonemu odmówiono prawa do głosu, co automatycznie doprowadziło do następnych skarg o stronniczość sędziego, które... natychmiast zostały odrzucone. Rezultatem była zabawa w „głuchy telefon” trwająca następnych parę godzin: pytania oskarżonego do świadek W. musiały być najpierw kierowane do obrony, która dopiero przekazywała je dalej.



Świadek Wachendorff przyznaje się do kłamstw

Po przerwie obiadowej pani W. została, pomimo protestu obrony, która nie wyczerpała przygotowanych dla niej pytań, zwolniona z obowiązku uczestniczenia w rozprawie jako świadek, niejako z powodu załamania psychicznego, który zdiagnozował sam sędzia Biernath. Należy nadmienić jednakże, że świadek W. przyznała się do wszystkich swoich kłamstw związanych z własnym pochodzeniem żydowskim. Sędzia Biernath postawił wniosek o zbadanie umysłowej poczytalności oskarżonego, nie będącego niejako w stanie bycia odpowiedzialnym za swoje słowa.

W tym właśnie momencie na scenę wkroczył ów nieznany krzykacz z sali, który obrażając sam sąd, ryknął w kierunku doktora Poznańskiego „Stul pysk!” i prowokował go dalej, niemal zapraszając do bójki na korytarzu sądu. Ten, do tego momentu nieznany krzykacz, okazał się kolegą po fachu sędziego i przewodniczącego składu sądu - sędziego Biernatha oraz kandydatem do parlamentu Hesji z ramienia SPD, Manfred Gönsch. Ponieważ ani sędzia Biernath ani prokurator nie zareagowali na te agresywne prowokacje, w sali zapanowała najpierw ogólna konsternacja, a potem zakiełkowało podejrzenie, że ta prowokacja została być może z przewodniczącym składu zainscenizowana, gdyż pamiętano, że podczas przerwy widziano sędziego i prokuratora rozmawiających z Manfredem Gönschem.

Sprawa jest w chwili obecnej ze strony prawodawstwa w ślepym zaułku, gdyż przerwanie procesu, według niemieckiego prawa karnego, jest możliwe jedynie na trzy tygodnie, które jak widać już dawno minęły. Sędzia Biernath jest na emeryturze, powołany rzeczoznawca do orzeczenia o niepoczytalności oskarżonego nigdy się nie zjawił. Wszystko wskazuje na to, ze ta w rzeczy samej absurdalna sprawa jeszcze raz musiałaby zostać wznowiona. Dla prokuratora lepiej by było sprawę od razu umorzyć albo samemu wnieść wniosek u uniewinnienie. Jednakże szkodę, jaką w tym przypadku poniosła frankfurcka jurysdykcja, jest nie do powetowania. Być może też na zawsze pozostanie tajemnicą, dlaczego prokuratura wniosła oskarżenie przeciwko autentycznemu żydowskiemu lekarzowi, poparte udokumentowanymi kłamstwami (będącymi podstawą oskarżenia!) o żydowskim pochodzeniu świadek W., i to w imieniu narodu niemieckiego.




© Kay Lorey 24.08.2013 / Tłumaczenie z niemieckiego Elwira Kubisa

Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen